Polski Kościół nie wpadł jeszcze na pomysł, by w dobie pandemii spieniężyć choćby drobną część swojego majątku trwałego, którego wartość szacowana jest na 200 miliardów złotych i próbuje utrzymywać się z bieżących przychodów. Spadły one ostatnio i w tej sytuacji księża zwracają się pomoc do parafian (link):
Ponieważ w tych tygodniach, ze względu na zaistniałą sytuację, nie uczestniczymy w liturgii Mszy Świętych, a parafia zobowiązania ciągle musi regulować, dlatego bardzo proszę o przekazywanie choćby najmniejszych ofiar na konto parafialne.
Dlaczego jednak ksiądz prosi parafian, a nie Boga? Przecież Bóg, jako wszechmogący, ma nieograniczone możliwości i zasoby, w przeciwieństwie do ludzi. Duchowni wciąż zachęcają wiernych, by ufali w boską wszechmoc, dobroć i opiekę, lecz sami nie dają przykładu.
Co prawda nie ma dowodów na to, by komuś udało się wymodlić plik banknotów, ale nie ma również dowodów, by jakakolwiek epidemia zakończyła się dzięki boskiej interwencji – a jednak wiara w taką możliwość wydaje się mocno zakorzeniona w społecznościach religijnych.
Wierzący próbują zachęcić Boga, by zrealizował tę możliwość. W tym celu biją w dzwony (link); zawierzają cały kraj katolickim siłom nadprzyrodzonym (link); a także modlą się w obecności kamer telewizyjnych (link).
Minęło już kilka dni od tych rytuałów i niestety nie mamy żadnych oznak ich skuteczności. Dlaczego Bóg nie reaguje? Dlatego, że śpi – uznał papież Franciszek i podjął próbę obudzenia Boga (link). Nic z tego. Wciąż rośnie liczba osób zarażonych i nie słychać o uzdrowieniach, które można byłoby uznać za cudowne.
Co ciekawe, w Chinach – kraju niechrześcijańskim – epidemia powoli wygasa. Nie słyszałem, by Kościół katolicki przypisywał ten fakt boskiej interwencji, a więc najwyraźniej mieszkańcy Chin skutecznie radzą sobie sami – natomiast w krajach katolickich niezbędna jest pomoc Boga, który wciąż śpi.
Spał jednak podczas wszystkich epidemii i katastrof, jakie nawiedzały świat na przestrzeni dziejów. W XIV w. pozwolił umrzeć na dżumę prawie połowie ludności Europy. Spał podczas trzęsienia ziemi w Lizbonie w XVIII w., gdy zginęło 90 tysięcy osób – i podczas tsunami w Azji w 2004 roku, które pochłonęło prawie 300 tysięcy ofiar. Dzisiaj Bóg nie reaguje, gdy z powodu koronawirusa każdego dnia umierają tysiące osób na całym świecie.
Z dziecięcej lektury pamiętamy, że im bardziej Kubuś Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej prosiaczka tam nie było. Podobnie jest z Bogiem – im częściej i gorliwiej kapłani i wierni proszą go o reakcję, tym wyraźniej ujawnia się jego nieobecność.